poniedziałek, 2 czerwca 2014

I. 01.

Szła długim korytarzem którego kolor można byłoby określić jako... szary. Prawdopodobnie był szary ale dla Katherine było to pomieszanie bieli z brudem i brakiem higieny. Prowadziła ją tęga kobieta o rubensowskich kształtach.
 - Nie ociągaj się pokrako! - krzyknęła (była ona uosobieniem wyrozumiałości i dobroci). Doprowadziła Kate do czegoś na kształt recepcji, jeżeli można tak nazwać jakiekolwiek pomieszczenie w psychiatryku.
 - To nasz pokój socjalny. Dla pracowników. Pani Darkmind oprowadzi cię po tym budynku. Jutro... czyli drugiego lutego zaczynasz swoją pracę.
- Tak, domyśliłam się tego podpisując umowę. Swoją drogą ładne buty - spojrzała na "lekarskie" pantofle swojej szefowej. Ta obsypała ją wrogim wzrokiem.
 - Ty też takie będziesz miała. Radzę ci się oswoić z tym faktem - odburknęła nastraszając swoje brwi. Katherine miała przed oczami wesele rodziców i tekst "Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela". Najprawdopodobniej jej szefowa unikała kosmetyków jak ognia.
- Tak, wiem. Ale to od jutra. Drugiego lutego, dla ścisłości - uśmiechnęła się i położyła torbę na stole. - Pani nazywa się Darkmind? - zadała pytanie chudej kobiecie w podeszłym wieku siedzącej w kącie pokoju.
- Tak, złotko. Już cię zabieram w tę cudowną podróż. Najpierw daj mi skończyć kawę. W tym czasie oni jedzą śniadanie, więc nie ma ich w pokojach - uśmiechnęła się, ale jej wyraz twarzy świadczył o przemęczeniu. - Pani Hadum - spojrzała się na tęgą kobietę - jest pani oczekiwana w biurze przez prezesa jakiejś tam firmy. Mandy kazała przekazać.
- Cholera! Zapomniałam o tym. Pilnuj tej... smarkuli - po czym wyszła zostawiając po sobie nieprzyjemny zapach przepoconych ubrań.
- Milusia - odparła Katherine z ironią.
- Mówimy na nią Helga - roześmiała się pani Darkmind; stawała się dla Kate coraz bardziej przyjemną osobą. - Ma chyba z milion kotów i to ona tutaj jest psychiczna. A tak szczerze... Po co tu jesteś? Jesteś młoda, widziałam twoje wyniki maturalne... Po co ci to wszystko?
- Powiedzmy, że nie interesuje mnie nauka. Chciałabym pomagać innym ludziom. Tak już mam - uśmiechnęła się serdecznie do starszej kobiety.
 - Śliczna z ciebie dziewczynka. Spodobasz się naszym podopiecznym. Może nawet sprawisz, że ich życie będzie lepsze? Kto wie... wyglądasz na mądrą. No cóż - odłożyła kubek do zlewu po czym udała się w stronę drzwi - czas pójść w tańce, skarbie.
- Dlaczego to tak nazywacie?
- Nie rozumiem, złotko...
- Dlaczego mówicie, że praca tutaj to taniec z demonami?
 - Sama się przekonasz. Sama z nimi zatańczysz.
 - Nie uważa pani, że nazywanie tych ludzi demonami to przesada? W końcu oni też mają uczucia, wydaje mi się, że demony są ich pozbawione - poczuła lekkie ukłucie w sercu, nigdy nie myślała, że ktoś traktuje ją jako demona.
- Oj, złotko! Oni nie są demonami. To ty zatańczysz z demonami. Twoimi demonami. Pracując tu zdałam sobie sprawę jak błahe jest moje życie i jak bardzo złą osobą jestem. To oni mi to uświadomili. Są... tacy szczerzy, tacy bezpośredni. Wcale nie są źli. My jesteśmy źli bo zamknęliśmy ich w celach niczym w klatkach. Czym sobie na to zasłużyli?
- Ma pani rację... Chodźmy. Kobieta wpędziła Kate w psychiczne zakłopotanie; nagle wszystko wróciło niczym blask słońca. Wprowadziła ją do kolejnego korytarza. Tym razem dzieliły go co chwila drzwi. Wszystkie takie same. Stalowe z kratą u góry by można było obserwować pacjenta.
- Będziesz pracować na tym poziomie zakładu. Są tutaj osoby niestabilne psychicznie i emocjonalnie, ci, którzy się trochę zagubili. Nic nie powinno tu się dziać, ci ludzie są normalniejsi od nas.
 - Skoro są normalni, to dlaczego...
- Takie już zasady. Nie próbuj walczyć z "siłą wyższą" - mówiąc to pokazała na drzwi na końcu korytarza gdzie było biuro kierownika. Potem podeszła do pierwszych, najbliższych drzwi i zaczęła mówić: - To jest Sam West. Ma 52 lata. Trafił tu po śmierci żony. Nie potrafił sobie z tym poradzić, zaczął mylić sen z rzeczywistością. Nie okazuje oznak choroby zanim z nim nie porozmawiasz. Ciągle wydaje mu się że jego żona żyje. Biedaczek, gada z powietrzem i to na wiele tematów. Jest miłym gościem, nie powinien sprawiać problemu - Katherine spojrzała przez kratę i zobaczyła ciemnoskórego mężczyznę w podeszłym wieku. Uśmiechał się do ściany i coś do niej mówił. Kate poczuła, że do oczu napływają jej łzy. Dlaczego los jest tak okrutny? Dlaczego odbiera nam najważniejsze osoby w naszym życiu, te które są kluczem do naszego normalnego funkcjonowania? - Przejdźmy dalej - oznajmiła pani Darkmind - to jest Suzanne Hight. Ma 23 lata i jest dość... wyjątkowa. Została zamknięta za brak akceptacji dla świata.
- Co to znaczy? - zapytała zaciekawiona Katherine. Dziewczyna wyglądała dla niej jak normalna.
- To znaczy, że wkurwia mnie polityka, biznes i pierdolenie o pokoju na świecie - odezwała się ciemnowłosa dziewczyna, która nagle pojawiła się po drugiej stronie drzwi. - Miałam własne zdanie i zamknęli mnie w tym budynku, myśląc że jestem chora. Ale to wy jesteście chorzy... Wy wszyscy! - złapała się krat i zaczęła szarpać.
 - Tak okazuje swoją nienawiść do świata - odrzekła pani Darkmind i przeszła do kolejnych drzwi. Kate podeszła na bezpieczną odległość do Suzanne i cicho, aby nikt nie słyszał powiedziała:
- Chore jest to że tu jesteś - po czym odeszła na swoją przełożoną. Nie była w stanie dostrzec uśmiechu i wyrazu zdziwienia na twarzy ciemnowłosej dziewczyny.
- To jest Taylor Smith - wskazała na kolejny pokój. - Ma on 22 lata i jest całkiem fajny - szturchnęła Katherine w ramię i znacząco poruszyła brwiami. - Może cie poderwie - dodała cichym tonem. - Trafił tutaj bo czasami zdarzały mu się akty przemocy na swojej siostrze. Teraz się leczy i nikogo nie krzywdzi. Pewnie na dniach go stąd wypiszą. Chociaż... nic nie wiadomo. Katherine spojrzała przez kraty i zobaczyła niezwykle przystojnego blondyna o długich włosach. Jego chude ciało pokrywały liczne tatuaże, w nosie miał kolczyk. Wyglądał niczym gwiazdor z filmu o bandytach. Rozbudził w Kate zmysły, dlatego czym prędzej udała się za panią Darkmind. Ta prowadziła ją kolejno przez następnych podopiecznych. - A to jest pokój pust... Gabriel?! Co ty tutaj, do cholery jasnej, robisz?
Za kratami stał chłopak, na oko Katherine miał jakieś dwadzieścia parę lat. Miał blond włosy, które wykręcone były w każdą stronę. Każdy jego ruch wyglądał tak, jakby przechodził go prąd. Pod oczami miał wielki cienie, niczym namalowane spoczywały nad jego policzkami. Błękitność jego oczu dosięgła nawet odległą na wiele metrów Katherine która w jednym momencie chciała poznać go bliżej. Zrozumieć dlaczego tu jest. Jako jedyny wyglądał na osobę z prawdziwymi problemami psychicznymi, jego reakcje zaciekawiły Kate. Chciała podejść i go dotknąć niczym obiekt w zoo. Skarciła się za to myślenie i przywróciła do porządku, by nagle znów stać się nieobecną z powodu głosu, który usłyszała.
- Helga mnie tu zesłała z piekieł. Bo stwierdziła, że ona - tutaj wskazał na zdezorientowaną Katherine - potrzebuje mocniejszych przypadków.
- Eeee... Katherine, to jest Gabriel... nasz....
- Największy fan - dokończył za nią. - Siedzę tutaj z dziesięć lat i wciąż czekam aż rodzice mnie stąd odbiorą.
- Gabrielu, oni po ciebie nie wrócą, zrozum...
- ZAMKNIJ SIĘ! Wrócą, wciąż do cholery czekam! - zaczął krzyczeć, wstał i zbliżył się do krat. - A ty dziewczynko lepiej przemyśl to co robisz, bo zgotuję ci tutaj piekło. Piekło na ziemi.
Chyba nie wiesz, że jestem prawą ręką diabła, chłopcze.
 ~*~

 Od autorki: Nie wiem jak to się stało, ale mam już pierwszy rozdział. Jestem z niego nawet zadowolona, mimo że ciężko mi go było pisać. Ugh, mam nadzieję, że opowiadanie nie będzie Was nudzić. Jak już wspominałam: każdy rozdział to nowy dzień, dlatego też może czasami się wydać nudny. Gwarantuję Wam jednak, że warto go czytać, bo mam nadzieję, zrobię z tego coś na prawdę fajnego. Jeżeli jeszcze nie widziałeś, zapraszam do obejrzenia zwiastuna:


Chciałabym tylko zaznaczyć że każdy komentarz, nawet krótki motywuje mnie do pisania i do tego, by w ogóle coś robić w życiu (to tak dla małej informacji).

14 komentarzy:

  1. Cześć! Na początek powiem - kurcze, ale mnie ubiegłaś! Chciałam właśnie wejść na Twojego bloga (widzę, ze kolejna osoba zachwycona DeHaanem, zresztą - też go lubię) i zobaczyć, co tutaj masz... a tu proszę, komentarz pod moim prologiem. Bardzo dziękuję, nawet nie wiesz, ile znaczą dla mnie te słowa. Moim marzeniem było napisać książkę, która właśnie mogłaby poruszyć innych ludzi... W każdym razie - przeczytałam Twoje wypociny i jestem bardzo zaintrygowana. Chociaż głównie ten rozdział się z dialogu, dość przyjemnie (o ile można tak to nazwać) wprowadziłaś mnie do świata "demonów", w którym teraz będzie przebywać często główna bohaterka. Sama kiedyś zaczęłam pisać opowiadanie o osobie,która przebywa w zakładzie psychiatrycznym, więc kręcą mnie te tematy. Ciekawe powrównanie z tym obiektem w zoo... mnie to się abrdziej kojarzy z interesującym obiektem w muzeum, ale gratuluję doboru słów - zawsze chciałam tworzyć jakieś ciekawe porownania, które często czytuję w ksiażkach. Jak dotąd na duży plus i czekam na więcej!
    Ps. Masz bardzo, bardzo piękną muzykę tutaj i chociaż nie mam zielonego pojęcia, jak ją wyłączyć (co mnie często denerwuje, kiedy sama coś słucham na komputerze) jest świetna i idealnie pasuje do tego, co właśnie przeczytałam.
    Serdecznie pozdrawiam i mam nadzieję, że długi komentarz Cię nie przestraszył.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszą mnie długie komentarze, przynajmniej wiem, że nie tworzę tylko dla "internetowej cyberprzestrzeni" bez jakiegokolwiek odbioru.
      Muzyka (na samym dole w bocznym pasku) ma przycisk stop, tylko teraz nie widać, przez kolor szablonu... :)
      Poza tym, tak, DeHaan jak najbardziej mnie zaintrygował i trochę nawet zainspirował.
      Mam nadzieję, że u brniesz chociaż do połowy tego powiadania :D
      Dziękuję Ci bardzo.

      Usuń
    2. Pewnie, mam ochotę brnąć nawet do końca. Nie wiem, jak będzie z moim opowiadaniem - szczerze powiedziawszy to nigdy nie napisałam więcej niż trzy rozdziały, a co dopiero coś skończyć... Ale tym razem się postaram.
      Trzymaj się ciepło, również dziękuję.

      Usuń
  2. Nie wiem, jak i gdzie znalazłam twój blog, ale skojarzyłam cię z the dark comes, które zbieram się, żeby zacząć śledzić, i postanowiłam zostać, przeczytać. Nie żałuję :)
    Bardzo spodobał mi się pomysł opowiadania, nie uważam, żeby miało być nudno. Z taką formą się jeszcze nie spotkałam :)
    Zaczęłam generalnie od przeczytania wyjaśnień i zakładki o tobie i gdy tylko zobaczyłam jedno słowo Nefilim uśmiechnęłam się sama do siebie. Żałuję, że tak mało jest fanów darów, a gdzie nie spojrzę tam one direction. Tu moje pytanie, jeśli mogę. Czytałaś też może Diabelskie Maszyny? Bo jeśli tak, to wybacz proszę reklamę, może zainteresować cię mój blog. [niewygodne-uczucia]
    A teraz już do rzeczy bo nie przyszłam ci tutaj spamować.
    Muszę przyznać, że dość mocno zaczęłaś historię. Główna bohaterka mówi o śmierci swojej matki niemal bez uczuć, ale rozumiem, wyjaśniłaś, że zdążyła się już za nią napłakać. Zresztą, sam pobyt w szpitalu psychiatrycznym z pewnością nie pomógł, dlatego nieco zdziwiłam się, gdy przeczytałam o jej powrocie do takiego miejsca. Ciekawi mnie, co ją do niego ciągnęło? Czy chodzi tylko o zwyczajną chęć pomagania tym ludziom?
    A teraz, co do rozdziału pierwszego. Pani Hadum oczywiście nie przypadła mi do gustu i niemal od razu skojarzyła ze starą panną z dziesięcioma kotami, co w sumie okazało się prawdą :P
    Nie rozumiem, dlaczego musiała pokazywać się z równie nieprzyjemnej strony, no, chyba, że inaczej nie potrafi. Chociaż Kate się jej nie dała i odpłacała pięknym za nadobne.
    Za to pani Darkmind, kobieta o złotym sercu, nie tylko wykazała zainteresowanie Kate, ale też serdecznie ją przywitała. A, i bardzo podoba mi się to sformułowanie odnoszące się do tańca z demonami :)
    Chyba współczuję każdemu z tych pacjentów w tym samym stopniu, to smutne czytać ich historie i uświadamiać sobie, że coś takiego mogłoby się przytrafić każdemu z nas i wtedy i my trafilibyśmy za kratki. Choć choroba to nie przestępstwo, pacjenci są traktowani niczym więźniowie.
    Och, Gabriel, ten to da Kate popalić. Nie mogę dużo o nim powiedzieć, bo przedstawiłaś szczątkowe informacje o tym, że czeka na rodziców, którzy go nie odbiorą. Dlaczego?
    Pozostawiłaś dużo pytań, mam nadzieję, że wkrótce dasz jakieś odpowiedzi.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za ciepłe słowa.
      Na pewno zajrzę na Twojego bloga, ale dopiero w weekend, kiedy czas mi na to pozwoli.
      PS Odpowiedzi są dla słabych :D

      Usuń
    2. E tam, odpowiedzi są dla ludzi niecierpliwych o słabych nerwach :)

      Usuń
  3. Chyba będę jedyna, która napisze krótki komentarz, nie jestem z osób preferujących mega długie komentarze chyba, że coś mi odwali i rozpiszę się :)
    Choć jest u Ciebie zamieszczony dopiero prolog oraz rozdział 1 to i tak czytając to, hmm... jakby to ująć? Czułam się dziwnie wchłaniając każde zdanie, może dlatego, że czytałam w osłupiająco szybkim tempie, a gdy rozdział się skończył to zawiedziona wyłączyłam, aż komputer, po chwili nie oświeciło, iż nie skomentowałam Twojego bloga. Aż tak się zakręciłam dzięki owej historii :)
    Wszystko pozytywnie i czekam z niecierpliwością na następny rozdział ^^
    Weny :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż przez tą całą sytuację się rozpisałam ;)

      Usuń
    2. Dziękuję Ci bardzo :)
      nawet najkrótszy komentarz wiele dla mnie znaczy; cieszę się, że moja historia Cię wciągnęła.

      Usuń
  4. Rozumiem twoje podejście do komentowania. komentarze są pokarmem dla weny. a wena jest potrzeba aby pisać. a tak normalniej to miło jest dowiedzieć się, że ktoś czyta to co piszesz ^^ dlatego też w sumie postaram się jak najlepiej napisać ten komentarz ;)
    Zacznę może od szablonu. nie powinno się oceniać książki po okładce, ani bloga po szablonie, ale ten Twój jest taaaaaki nieziemski *.* niby prostu, bez żadnych dodatków, ale cholernie szybko przykuwa oko i nie pozwala spuścić z niego wzroku.
    Nie wiem czemu zawsze tak jest ale kolejną rzeczą, na którą zwracam uwagę to karty bohaterów. im są lepiej wykochane tym bardziej zaczyna lubić blog, mimo że jeszcze nie wiem o czym jest. Twoje zakładki o bohaterach są uzupełnione w cytaty, które doskonale tam pasują i gify, które po prostu pokochałam ^^
    no i dalej jest treść. historia zapowiada się naprawdę ciekawie. Katie, dziewczyna, która chce pomagać ludziom zamkniętym w psychiatryku. Gabriel, chłopak, który ma trochę nie po kolei w głowie. samym zachowaniem pokazuje nam, że jego problem jest o wiele większy niż problemy wszystkich innych osób, które tam spotkała.
    ciekawi mnie co ciekawego chcesz zawrzeć w czterech częściach. z wielką chęcią będę śledzić całe opowiadanie ;)
    Pozdrawiam ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo :)
      Z szablonu jestem bardzo zadowolona, zrobiła go dla mnie FallingDrops :)
      Dziękuję za miłe słowa :)

      Usuń
  5. Super blog :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że jeszcze dwa rozdziały są przede mną. Z jednej strony nie wiem już, czy cudowny Gabriel zabiere ją do nieba, czy do piekła. Wyczuwam napięcie między nimi, które zapewne będzie powoli przeradzało się w uczucie Wybacz mojej romantycznej duszy, że w każdym nawet najdrobiejszym centymetrze sześciennym doszukuje się jakiegoś romansu - ah, taka już jest! Nie tracąc czasu biegnę studiować kolejny rozdział. Może Gabriel pokaże nam więcej swojego oblicza?

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń